środa, 20 kwietnia 2011

Rodzinny kąt


Moje najwspanialsze odkrycie. (w sumie to zawdzięczam je pewnej osobie:)) Emocje jakie mu towarzyszyły są tak ogromne, że aż nie do opisania :) Pewnego razu, jadąc na rowerze spostrzegłam w polu kukurydzy mały, drewniany domek i natychmiast postanowiłam poznać go od wewnątrz ;) Niepewnie, ale w towarzystwie faceta (to dodaje odwagi) przekroczyłam prób domku. W środku było wszystko. Oczywiście nie byłam pierwszym gościem opuszczonej chatki. Stwierdziłam to oczywiście po śmieciach, butelkach, poprzewracanych meblach i rozrzuconych ciuchach na podłodze. No i oczywiście charakterystyczna dziura w podłodze, równiutka z każdej strony co do milimetra. Najprawdopodobniej za czasów wojny służyła jako schron, lub były w niej przechowywane jakieś cenne rzeczy (w każdym poniemieckim domu takie dziury w podłodze napotykam).
Tak prezentuje się salon. Raczej w stylu klasycznym, typowym dla architektury tamtego okresu. Charakterystyczny wałek na ścianach.

Wejście do kuchni.

Kuchnia jest juz w kiepskim stanie, ponieważ znajduje się w niej znaczna część dachu i gałęzi drzew, które otaczają domek.


Najbardziej zadziwiający był wygląd mebli znajdujących się w sypialni. Łóżko uległo lekkiemu zniszczeniu tylko dlatego, że zawaliła się na nie znaczna część strychu. Natomiast szafa? Szafa stoi jak nowa, brakuje jedynie środkowej części (podejrzewam, że lustra). Jest piękna! Po prostu piękna! Drewno ma niesamowicie żywe kolory. Wspomnę tylko, że identyczna szafa zachowała się w domu na Dębniałkach. I jest w tak samo rewelacyjnym stanie!




Krzyżyk, który znalazłam zawieszony na ścianie pokoju.

Tabliczka nad drzwiami domu, która sprawiła, że moje serce zaczęło bić z prędkością światła :)

2 komentarze: