Nasze drugie spotkanie bliskiego stopnia z łopatami, butelkami i twardą jak cholera ziemią nastąpiło dosłownie kilka dni po pierwszym. Te dwa miejsca leża praktycznie na przeciw siebie. Co prawda w tym drugim nasze znaleziska nie były już tak owocne jak za pierwszym razem, ale niestety... Nie posiadamy ani wykrywacza ani koparki... a jestem święcie przekonana, że wszystko co cenne jest pod tą ogromną górką ziemi i starymi, porośniętymi mchem belkami. Znów musiałyśmy obejść się smakiem, ale nic jeszcze nie jest stracone :) W sumie takie miejsca tylko zwiększają apetyt :D
A oto i nasze znaleziska:
Butelka po perfumach - jeszcze pachnąca :)
Wieki temu w tym domu mieszkała rodzina, która nie miała prądu i wszystkie czynności wieczorem odbywała przy lampie naftowej. Szczerze? Jak mnie czasami, po burzy wyłączą prąd na godzinę, to cięzko jest mi wytrzymać przy świeczce, a co dopiero całe życie... Pani Violetka wspomina ten dom jako najpiękniejszy wówczas w okolicy. Z uśmiechem i ciepłem wspomina naczynia suszące się na płocie przed domem. Coś cudownego. Chciałabym mieć takie wspomnienia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz