wtorek, 20 marca 2012

Aktywna niedziela...

czyli od 13 do 17 na rowerze. Zdaje się, że mój Luby postanowił zacząć korzystać z uroków życia na wsi.
No i ledwo żeśmy wiosnę poczuli na rowery żeśmy wskoczyli! :)
Nie przejmując się niczym, nawet bolącymi tyłkami ( nie to żeby nas aż tak bardzo bolały po całej zimie wożenia ich w wygodnych siedzeniach auta... nie no skąd! :)) objechaliśmy moją ulubioną trasę. Czyli przez Piskory do serca :) czytaj: Jarantów Kolonia.
DO czego zmierzam ? A do tego, że nie zabrakło przystanku pod moim ukochanym (zaraz po rodzinnym kącie) domeczkiem. Ojjj jaaaak usiadłam na mojej ławeczce, jak oparłam się o moje rozgrzane deseczki iiii.... jak zawsze ucałowałam klamkę od drzwi ;]
 Kiedy będę mogła tam wejść? No kiedy?! A patrzeć przez okno po raz setny to też już serduszko boli... Ale dojrzałam piękny kredens... Aż Lubemu się spodobał (niewiarygodne)! 


 I pomyśleć, że dawniej była to szkoła... Uczyć się przy takim pięknym piecu kaflowym jaki jest w jednym z pomieszczeń.... BEZCENNE!

 A oto i mój Luby z krzaczastymi brwiami :)
Więcej takich dni!!

2 komentarze: