Oj szalone z Nas dziewczynki! I tyle! :)
Chodzenie po starych domach jest fajne... Jednak kiedy z takiego NIEGDYŚ pięknego drewnianego domku pozostaje tylko kawałek glinianej ściany, zaczyna nas zastanawiać co takiego, w takim pięknym, przez nikogo nie odkrytym domku, mogło sie znajdować. Jednym słowem butelki i różnego rodzaju przedmioty leżące dokoła zmotywowały Nas do czynności dotąd nie praktykowanych. Deszczowa pogoda i czerwone mrówki, w które weszłam nie stanowiły dla Nas żadnej przeszkody :D Wzięłyśmy więc łopaty w dłoń i rozpoczęłyśmy prace badawcze - czyli poszukiwanie staroci, które przygarnęła matka natura.
Oczywiście zaczęło się od niewinnych buteleczek. Niektóre z nich pochodzę jeszcze sprzed II wojny. Butelki mają bardzo fajne kształty dzięki czemu stanowią dobry element dekoratorski.
Jedna z poszukiwaczek przygód - Agata :D Jest lepsza niż wykrywacz metali, bowiem za pomocą dziabki i znalezionego kawałka wideł wykopała niemal wszystkie części starego rowera. :D
A oto i kamień, zakopany głęboko pod ziemią, który miał być przykrywką do skarbu a okazał się zwykłym i jednocześnie niezwykłym (ze względu na swój kształt i wielkość) kamieniem od tak spoczywającym w ziemi. Cóż... musiałyśmy obejść się smakiem.
Stary poniemiecki pojemnik kuchenny. Napis MEHL świadczy o tym, że przeznaczony on był na mąkę.
Stary talerz zachowany w dwóch kawałkach ze swastyką niemiecką.
A tak prezentują się nasze znaleziska w całej swej okazałości. Niestety wszystkie zachowały się w kawałkach, ale niektóre z nich można posklejać. Co prawda będzie brakowało kilku części ale najważniejsze, że wszystkie znajdą miejsce w moim kredensiku w studio. :) Czeka je druga młodość. :D
Oczywiście pierwsze zdanie mojej mamy na widok skrzynki ze znaleziskami brzmiało: córcia, po co Ci to wszystko?
A co ja poradzę, że widok tych 'rupieci' sprawia mi radość i ogromną satysfakcję ? Urodziłam się w czasach gdzie dom bez światła to rzadki przypadek, gdzie można w każde miejsce dojechać samochodem, w czasach gdzie każdy goni za pieniądzem i pozycją. A kiedyś największa wartość miał chleb, mleko i zdrowy koń, który dowiezie do głównej drogi czy zrobi w polu. Więc posiadanie przedmiotów dotykanych przez spracowane ręce tych ludzi stanowi dla mnie wartość przeogromną. Za kilka lat pokażę dzieciom kawał dobrej historii, o której nie przeczytają w żadnej książce.
To kiedy następne poszukiwania? :D
OdpowiedzUsuńAK.
;*
teraz czeka nas okienko na 4 gwoździe :D i nieodkryte dotąd wnętrze domku :D
OdpowiedzUsuńi wydaje mi się, że warto jeszcze wrócić w to miejsce. myślę, że to drzewo skrywa jeszcze wiele cennych rzeczy. :)
Dziecko ryczy po szczepieniu, a teraz jeszcze ten post... mnie dobił. Moja rozpacz sięgnęła zenitu ;) Kajetan! rośniesz i jedziemy ciotkę odwiedzić, pakuj łopatę!
OdpowiedzUsuńA tak na serio: pięknie to opisałaś:) Buziak!
hahah! ;D Każda para rąk i rączek się przyda! :D
OdpowiedzUsuńBuziaki!